czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 1.

 {11 lat później}

~Sam~

 Budzik. Maszyna, której nienawidzą chyba wszystkie nastolatki. Dzwoni i dzwoni, no cóż to jego praca. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na wskazówki.
- 7:03- powiedziałam w myśli i wstałam z łóżka. 


Różowe ściany pokoju idealnie pasowały do białych mebli i drzwi. Podeszłam do lustra i uśmiechnęłam się się sama do siebie.
- To będą najlepsze wakacje w moim życiu- powiedziałam szczęśliwa wiążąc włosy w kok.- Tylko zakończenie roku i całe dwa miesiące wolności- dokończyłam. Tanecznym krokiem ruszyłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie konieczne czynności. 


Gdy wyszłam otworzyłam szafę. Po dziesięciu minutach walki, którą stoczyłam z wieszakami w poszukiwaniu mojej nowej, niekoniecznie białej bluzki, pobiegłam na dół.
- Mamo, gdzie jest moja nowa bluzka?- spytałam szybko.
- Właśnie ja wyprasowałam, wisi w garderobie- odpowiedziała z uśmiechem- odwieźć cię, czy idziesz z Melanie?- spytała z troską w głosie.
- Mel zaraz tu będzie... mamo, zrobisz mi gofry z truskawkami- pytałam błagającym głosem, oczkami jak ze "Shrek'a" i dłońmi złożonymi jak do modlitwy. 
- Dobrze, tylko się pośpiesz.
Powoli szłam po schodach trzymając w prawej dłoni wieszak z wyprasowaną koszulą. Wchodząc do pokoju poczułam się jakoś dziwnie. Czegoś mi tu brakowało.
- Lea!- krzyknęłam- gdzie jesteś?
Po kilku sekundach usłyszałam drobne kroczki i drzwi w moim pokoju się uchyliły. Ukucnęłam, wieszając po drodze moją bluzkę na klamce od szafy. Radosne szczekanie mojego małego pieska rozeszło się po całym pokoju, wypełniając go i rozwiewając moje uczucie braku.


Mały maltańczyk skoczył na moje kolana i odwrócił się na plecy. Tą pozycją zmusił mnie do tego, abym go podrapała po różowym brzuszku. Jeszcze raz przejechałam ręką po jego tułowiu i wstałam na równe nogi. Poszłam umyć ręce i wróciłam do mojego pokoju. Znowu otworzyłam szafę, wyciągnęłam z niej czarne rurki i zaczęłam się ubierać. (KLIK) Ponownie stanęłam przy lustrze i zrobiłam z włosów mojego faworyta, czyli luźnego warkocza. Po dziesięciu minutach kierowałam się już w stronę schodów. Wchodząc do salonu rzuciłam okiem na zegar w kuchni. Wskazywał on 7:30. Podeszłam do kanapy i zauważyłam na niej śpiącego Alex'a. Bez wahania ukucnęłam przy nim i krzyknęłam mu do ucha: JUDY PRZYSZŁA!!! Mój kochany braciszek tak się przejął, że w przeciągu sekundy stał już na równych nogach. Pokój wypełnił się moim głośnym śmiechem w tym wypadku wręcz rechotem. Przez załzawione(od śmiechu)oczy widziałam minę mojego brata, która sygnalizowała, że za chwile zostanę pokonana, przez łaskotki, których nie tolerowały moje ciało. Przez małe zdezorientowanie zostałam rzucona na sofę i zaczęły się moje tortury. Poczułam palce Alex'a między żebrami. W przerwach między błaganiem, aby przestał próbowałam się uwolnić, lecz to nic nie dało. Jak na czternastolatka chłopak był bardzo silny. Gdy już nie miałam siły oddychać, a moja twarz przybrała kolor purpurowy, Alex przestał. Wzięłam kilka głębokich oddechów, wstałam i ręką zaczęłam gładzić moją bluzkę, która trochę się wygniotła. Łaskotki były karą nie za to, że obudziłam Alex'a, ale za to, że wspomniałam o Judy. Doskonale wiedziałam, że siostra mojej przyjaciółki podoba się mojemu bratu. Wiele razy z nim rozmawiałam, że powinien zrobić ten pierwszy krok. On i Judy znają się od dawna, chodzili razem do przedszkola, ale teraz chodzą do różnych klas. 
- To jak, kiedy się z nią umówisz?- zapytałam poprawiając poduszkę na kanapie.
- Z kim?
- Nie udawaj głąba, no z Judy.
Alex podrapał się po głowie i w tym momencie, mama zawoła mnie na śniadanie.
- Masz szczęście, pogadamy później- powiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło. Alex odwzajemnił uśmiech. Usiadłam na krześle w kuchni i zaczęłam pałaszować posiłek.
 -Mamo...- zaczęłam połykając kawałek gofra- idziemy dzisiaj z Melanie na imprezę do Burke'ów, Alice zorganizowała takie przyjęcie z okazji zakończenia roku. 
- Dobrze, a o której wychodzicie?
- To się zaczyna o 20:00, więc tak około 19:30 wyjdziemy. 
- Mhm, Alex idzie dzisiaj do kolegi na noc, a ja i tata jedziemy na grilla do cioci Emmy, więc weź klucze. Jeżeli chcesz to zaproś Melanie na noc. 
Pomachałam głową na znak, że rozumiem i odstawiłam pusty talerzyk do zmywarki. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jak zwykle uśmiechniętą Mel. Pobiegłam do drzwi, aby jej otworzyć, ale mama mnie zatrzymała.
- Sam, tylko nie róbcie głupot, wiem, że jestem zanadto opiekuńcza, ale wiesz, że się martwię - odrzekła i mnie przytuliła. 
- Obiecuję- szepnęłam jej do ucha i skierowałam się w stronę drzwi. Złapałam za klamkę i otworzyłam  brązowe wrota, zapraszając moją przyjaciółkę gestem ręki do środka.
- Dzień dobry, cześć Alex!- krzyknął gość.
- Dzień dobry- usłyszałyśmy głos z kuchni.
- Hej, Mel- krzyknął mój brat wychodząc z łazienki. Posłał mi wtedy uśmiech.
Wiedziałam, że chodziło mu oto, że Judy jest siostrą Melanie i, że mam z nią porozmawiać.
- Poczekaj, pójdę tylko po torebkę.
-Ok- powiedziała Mel.
Kątem oka widziałam, jak moja przyjaciółka wchodzi do kuchni. Chwile później byłam już w swoim pokoju. W różowym pomieszczenie rzuciła okiem, czy wszystko gra złapałam torebkę i powoli zeszłam na dół. Podczas, gdy męczyłam się z zatrzaskiem, przy zamykaniu torebki, usłyszałam rozmowę Melanie i mojej mamy. Szybko schowałam się za ścianę i podsłuchałam kawałek tej krótkiej, lecz ciekawej konwersacji. 
- Mel, proszę miej Sam cały czas na oku, bo wiesz, że ma czasami problem jak za dużo wypije i się później martwię.
- Dobrze, pani Davis obiecuje, że potem odprowadzę ją pod same drzwi.
Melanie była tym typem dziewczyn, które na ogół są grzeczne, chodź czasem też umieją się zabawić.
- A może zostaniesz u nas na noc?- spytała mama.
-Myślę, że tak, ale jeszcze zobaczymy- stwierdziła moja przyjaciółka.
Spojrzałam na zegarek.
-Wow 8:00- pomyślałam.
Weszłam jeszcze raz na schody, i jakby nigdy nic weszłam do kuchni.
- Co tak długo? Zaraz się spóźnimy- powiedziała z wyrzutem Mel, popychając mnie w stronę drzwi.
- Do widzenia!- krzyknęła Melanie.
- Cześć mamo!
 Nie usłyszałam, czy mama odpowiedziała, bo już byłyśmy na chodniku przed domem. Droga do szkoły zajęła nam dwadzieścia minut. Weszłyśmy na dziedziniec,  a po chwili pierwsze słowa Dyrektorki, przemowa rozdanie świadectw, rozmowa z wychowawcą, bla bla bla i... dwa miesiące WOLNOŚCI !!! 

__________________________________________________

Hej ;*
Mam nadzieję, że się spodoba. Licze na komentarze, nieważne czy negatywne czy pozytywne. Liczy się szczerość. Z góry dziękuje :3 <3


2 komentarze:

  1. Rozdział poprostu świetny czekam na część dalszą :D Jeśli możesz poinformój mnie na tt :D Stylesowa__x

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Powiadamiaj mnie o nn plisss. A jak to ty już dobrz wiesz :P

    OdpowiedzUsuń